Zbigniew Szubryt wchodzi do gry, chce przejąć Sandecję [OPINIA]

Zbigniew Szubryt wchodzi do gry, chce przejąć Sandecję [OPINIA]

Zbigniew Szubryt, Sandecja, opinie, Nowy Sącz

Zbigniew Szubryt zadeklarował na piśmie chęć całkowitego przejęcia odpowiedzialności za zarządzanie Sandecją. Propozycję zakupienia klubu złożyli: Arkadiusz Aleksander, Grzegorz Stawiarski (jako osobny podmiot) oraz Marek Niedźwiedź (jako podmiot kolejny).

Już sam fakt zainteresowania się losami Sandecji przez panów Zbigniewa Szubryta, Arkadiusza Aleksandra i Grzegorza Stawiarskiego może dawać nadzieję, że klub z Kilińskiego nie zostanie doprowadzony do ruiny. To, że wyżej wymienione osoby podjęły chęć naprawienia marki „Biało-czarnych” już jest czymś na pograniczu cudu. Sportowe doświadczenie daje gwarancję uzasadnionej próby odwrócenia losów Sandecji. Na temat trzeciego podmiotu (Marka Niedźwiedzia) zostało wypowiedziane już chyba wszystko. Ale jedno zawarte w tej ofercie zdanie mówi aż nadto: „Zobowiązuję się nie zbywać pakietu większościowego MKS Sandecja przez okres przynajmniej 3 lat”.

Klub tonie
Przy Kilińskiego dzieją się obecnie rzeczy niepojęte. Drużyna spadła do III ligi. Prezes Tomasz Bałdys nie wyjaśnił przyczyn spadku. Wybrał milczenie. W debacie, która odbyła się z inicjatywy DTS24 nie chciał mówić o sprawach najprostszych. Unikał tematu zarobków piłkarzy, jakby bojąc się, że tak dobrze zarabiający gracze zaprowadzili drużynę na czwarty poziom rozgrywek (było oczywiste, że opinia publiczna przyczyn spadku zacznie najpierw szukać w zaprzepaszczonych kilku milionach złotych). Część kibiców „Starej Sandecji” w rozmowie z naszą redakcją mówi wprost: – Zapomniał, że to nie jest klub prywatny. Jeśli nie chce być transparentny, to może mieć coś do ukrycia. Teraz jest to już nieważne. Nawet jeśli kontrakty byłyby zawyżone, na przykład o koszty prowizji managerskich to i tak czasu nie cofniemy. Podstawą oceny jest to, że nie wykonał zadania. Powinien odejść – mówią nasi rozmówcy. Osoby przez nas wysłuchane nie widzą także w Sandecji dotychczasowego trenera. Dlaczego? Ich zdaniem, szkoleniowiec utracił zaufanie i odsyłają do jego wypowiedzi z przed rundy wiosennej (oryginalny zapis tych wypowiedzi poniżej):

Proszę mi wierzyć, że mój optymizm nie jest wzięty z kapelusza. Wynika z realnych spostrzeżeń moich, które są widoczne gołym okiem. Nie ukrywam, że stan drużyny, który spostrzegam, oceniam, szacuję (…) jest w stanie w niedługim czasie powalczyć o coś więcej. Nie wyobrażam sobie Sandecji jako klubu, który błąka się po czterech województwach i błąka się po marko regionalnej lidze trzeciej. Jest to klub, który zasługuje na ligę centralną i chyba zgodzicie się państwo ze mną, że nie na drugą ligę, tylko troszeczkę wyżej.

oraz:

Po analizie meczów z rundy poprzedniej od razu było widać, gdzie są deficyty. I te transfery, o których już wiecie państwo, o których też powiedział pan prezes wcześniej – są podporządkowane całkowicie punktowo w dane miejsca. Jeżeli zespół ma 17 meczów i 17 bramek zdobytych (..) linia ataku w pierwszej kolejności musi być wzmocniona. I już to pierwsze wzmocnienie widać – mówił trener Kasperczyk. Całość wypowiedzi na oficjalnym kanale MKS Sandecja – TUTAJ.

W 14 meczach pod wodzą trenera Kasperczyka, Sandecja zdobyła raptem 16 bramek. Nie przydały się dokonane (punktowo) transfery. Szkoleniowiec może i dostrzegł swoim okiem deficyty, ale na pewno nie odmienił stanu rzeczy. Sandecja zwyczajnie spadła, bo była słaba. Dlaczego prezes Bałdys nie został zawieszony w swoich obowiązkach? (spokojnie mógł je przejąć wiceprezes lub przewodniczący rady nadzorczej). Dlaczego do czasu wygaśnięcia umowy nie został zawieszony trener? (umowa kończy się za dwa dni, zespół mógł być wprowadzany w trening przez kogoś innego). Jak to możliwe, że prezes próbuje teraz wmawiać nam argumenty o rzekomo wdrożonym planie (w tym marketingowym), tak jakby w przerwie między rundami miał zaczynać długofalową pracę? W pierwszej kolejności klub potrzebował działań krótkoterminowych – na jedną rundę! (wywalczenie utrzymania).

O tym, że Sandecja tonie w amatorskich rękach może także świadczyć fakt, że w Nowym Sączu nadal nie przerwano spekulacji o „zielonym stoliku”. A te spekulacje zapoczątkował na pomeczowej konferencji sam szkoleniowiec. Wczoraj z ligi wycofała się Radunia Stężyca. Za chwilę uczyni to Wisła Puławy. Niedorzeczność tej sytuacji polega na tym, że nawet wycofanie się dwóch klubów to za mało, aby sterowana przez panów Bałdysa i Kasperczyka drużyna mogła się utrzymać. Do pełnego obciachu brakuje tylko uklęknięcia na kolana i błagania, aby kolejna – trzecia drużyna zrezygnowała z udziału w rozgrywkach.

A może wypadało zagrać rundę wiosenną na obiekcie Polonii Bytom? A dlaczego nie. Niepołomice i tak nie były żadnym domem. Skoro przygotowania odbywały się na sztucznej nawierzchni to i mecze ligowe na sztucznej nawierzchni mogły stanowić dla Sandecji przewagą nad każdym rywalem. Spotkań było mało a wynik był potrzebny. Mecze w Bytomiu byłyby czymś lepszym, niż wyjaśnienia trenera po pierwszych dwóch wtopach wiosny (remis u siebie z Zagłębiem II i porażka u siebie z Jastrzębiem), że: „jest trudno, bo dopiero przechodzimy na naturalną trawę…”

Światełko w tunelu
Pojawienie się oferentów – w szczególności Zbigniewa Szubryta – to  szansa dla Sandecji. Dlaczego można tak twierdzić, pomimo braku znajomości konkretów oferty? A dlatego, że już na wstępie wiadome są dwie rzeczy:
a) Zbigniew Szubryt wprowadzi swoich ludzi do zarządzania klubem i weźmie za ten wybór odpowiedzialność
b) w razie ustabilizowania sytuacji, dołączą do niego inni poważni przedsiębiorcy

Wraca fundamentalne pytanie. Czy obecna Rada Miasta stanie na wysokości zadania i wspólnie (jednomyślnie), w sposób w pełni profesjonalny, przeprowadzi ocenę ofert? Czy Radę stać, aby dokonać tego ponad podziałami – przy udziale każdego z przedstawicieli? Polityka czyniona na Sandecji zbankrutowała doszczętnie. Polegli wszyscy: Ci, którzy próbowali przypisywać sobie sukcesy oraz Ci, którzy obwiniali innych za porażkę. To jest odpowiedni moment, aby ten stan rzeczy zwyczajnie przerwać. Na decyzję czeka lokalny przedsiębiorca. Posiada wiedzę i narzędzia, aby podjąć realną próbę naprawienia klubu. Sezon 2009/2010 ukazał prawdziwy potencjał kibica Sandecji. Drużyna grała jak z nut. Na Kilińskiego przychodziło po 7 tysięcy ludzi (dla większej ilości zwyczajnie nie było miejsc). Klubem żyła cała Sądecczyzna.

Takie czasy mogą wrócić. Inicjatorem może być każdy jeden radny obecnej kadencji. Do zapoczątkowania potencjalnego sukcesu potrzeba jednomyślności, wspólnego wyboru najlepszej z ofert i oddania klubu w pozapolityczne ręce.
Kto był – ten wie, czyli Sandecja – Górnik Zabrze 2:1, sezon 2009/2010

Fot. Adrian Maraś / arch. DTS24

Reklama