Z gór widać lepiej. Jak mataczyłem i składałem fałszywe zeznania

Z gór widać lepiej. Jak mataczyłem i składałem fałszywe zeznania

Muszę się do czegoś przyznać. Nie będzie to łatwe, ale będzie szczere. A przecież prawda nas wyzwoli. Łamałem prawo! Otóż w moim rodzinnym Chrzanowie jako pierwsi mieliśmy autostradę. Tę samą, którą dzisiaj nazywają A4. Taką prawdziwą autostradę. Nie żadne tam betonowe płyty pod Wrocławiem, na które nawet Aviomarin nie pomagał. Mieć autostradę pod domem to był prawdziwy powód do dumy. Nikt inny nie mógł tego o sobie powiedzieć.

Nie wiem dlaczego ktoś wybudował autostradę pomiędzy Krakowem a Katowicami, ale – jak mówią drogowcy – latami nie oddawał jej do użytku. Stała i się marnowała. No więc ja sam oddałem ją sobie do użytku. Jeździłem po autostradzie rowerem w te i we wte. Mogę chyba nawet powiedzieć o sobie, że nie wychowała mnie ulica, tylko autostrada. Czasami, kiedy moją kolarzówką Romet Sport trenowałem tempówki na pustej autostradzie, podjeżdżał radiowóz marki Nysa z napisem MO. Funkcjonariuszowi z patrolu tłumaczyłem (nie przerywając bynajmniej jednostki treningowej), że przygotowuję się do Igrzysk Olimpijskich w Seulu. W świetle prawa można rzec, że mataczyłem, składałem fałszywe zeznania. Jako okoliczność łagodzącą mogę jedynie dodać, że faktycznie marzyłem, że wcześniej czy później ktoś mnie i mój rower na jakieś igrzyska wyśle.

Stało się inaczej. Redaktor naczelny Ryszard Niemiec wysłał mnie do Nowego Sącza. Najpierw na rok, ale po 25 latach okazało się, że to jednak będzie dożywocie. Nie mam pewności czy to aby za wprowadzenie w błąd milicjanta, ale jednak.

No więc w moim Nowym Sączu ludzie domagają się wybudowania drogi ekspresowej. Może nie takiej jaką miałem w moim Chrzanowie pod domem, ale lepszej niż obecna. Mają rację. Całkiem słusznie się domagają, bo chcą szybciej i wygodniej, a w ogóle to jest rok 2024, więc wypadałoby inaczej.

W Nowym Sączu uważa się, że dobra droga przyczyni się do gospodarczego rozwoju miasta i regionu. Że to będzie przełom i rozkwit, a może nawet eksplozja rozwoju. Ja się chyba na tym nie znam, ale w 60-tysięcznym Chrzanowie, który ma autostradę od 40 lat nie powstała z tego powodu ani jedna firma (wyjątek od reguły Valeo), a nawet zamknięto matkę-żywicielkę czyli legendarny Fablok.

W Nowym Sączu i Sądecczyźnie, które mają najgorszy dostęp do autostrady jaki można sobie wyobrazić, powstało w tym czasie setki wielkich i mniejszych firm, które mają się dobrze, albo nawet rewelacyjnie. Z tego powodu, iż nie rozumiem procesów ekonomicznych rządzących tym światem, napisałem list do redakcji dts24. Może redakcja znajdzie odpowiedź, dlaczego w miejscu gdzie nie ma dobrej drogi biznesy kwitną, a w średnim mieście przy autostradzie zwinął się wszelki interes? Będę wdzięczny redakcji za pomoc w odpowiedzi na te nurtujące mnie pytania.

Czytaj też:

Festiwal Mocy: „żywy” dinozaur i nowosądeczanie w akcji pomocy [ZDJĘCIA]

Reklama