Z archiwum. Przegrywa ten, kto się zatrzymał w pół kroku

Z archiwum. Przegrywa ten, kto się zatrzymał w pół kroku

Pięć lat temu, 22 czerwca 2019 r., zmarł Kazimierz Pazgan, twórca sądeckiego Konspolu. Z tej okazji przypominamy archiwalny wywiad.

Rozmowa z Kazimierzem Pazganem, prezesem Konspol Holding

– Panie prezesie, czy mógłby Pan…

– Przepraszam, możemy choć na chwilę odwrócić sytuację i czy to ja mógłbym zacząć od zadania pytania?

– Proszą pytać.

– Dlaczego wydawca książki, fundacja Pomyśl o Przyszłości jest przekonana, że znam sekret dobrego biznesu?

– Jest Pan najdłuższej działającym na rynku sądeckim przedsiębiorcą, od 40 lat prowadzi Pan własną działalność gospodarczą, zbudował Pan wielką firmę odnoszącą sukcesy w Polsce i za granicą. Kto więc lepiej miałby znać ten sekret?

– Ale dzisiaj to ja miałem zadawać pytania. Żartuję… No dobrze, powiem tak: proszę mi uwierzyć, że nie trzymam w sejfie tajemnej receptury na sukces w biznesie, której strzegę przed światem jak oka w głowie, bo każdy, kto wejdzie w jej posiadanie i zastosuje w praktyce mój przepis, szybko i bezboleśnie osiągnie sukces. Nic bardziej mylnego. I to jest już część odpowiedzi na nasze pytanie. Ale tylko jej część, bo sam chętnie przy tej okazji, poszukam odpowiedzi na pytanie czy istnieje uniwersalna recepta na sukces biznesowy?

Powiedzmy, że ów sekret, to zespół indywidualnych cech, którymi musi się charakteryzować każdy przedsiębiorca. Albo je masz i twoje szanse na skuteczne działanie w biznesie są spore, albo nie masz takich cech i wiadomo, że będzie ci znacznie trudniej. Nie ma jednego modelu pozwalającego w cudowny sposób osiągnąć sukces, jako przedsiębiorca. Są oczywiście uniwersalne wzory ekonomiczne podpowiadające, według jakich reguł finansowych prowadzić przedsiębiorstwo, by odniosło powodzenie. Tego uczą na studiach z zarządzania i ekonomii. To oczywiście szalenie ważne, by wiedzieć, jakie prawidła rządzą gospodarką, wolnym rynkiem i każdym przedsiębiorstwem, ale czy wyuczenie się tych zasad jest gwarancją osiągnięcia sukcesu? No i znowu odwróciliśmy role, to ja pytam.

– Kiedy ponad czterdzieści lat temu uruchamiał Pan swój pierwszy biznesowy pomysł, nie miał Pan w szufladzie dyplomu studiów ekonomicznych, a zarządzania przedsiębiorstwami nikt w Polsce nie uczył. Chce Pan przez to powiedzieć, że taka wiedza nie jest do sukcesu koniecznie potrzebna?

– Absolutnie nic takiego nie powiedziałem i nigdy bym nie powiedział! Ale na moment jeszcze wrócę do tego, o czym mówiliśmy przed chwilą. Przedsiębiorca to w pierwszej kolejności zespół cech charakteru. To już ustaliliśmy i to dyskusji nie podlega. Najlepiej jednak, jeśli te cechy charakteru uzupełnione są solidną wiedzą teoretyczną. Oczywiście ja jestem praktykiem i na własnej skórze uczyłem się biznesowego abecadła.

Pamiętajmy jednak, że nauka „na własnej skórze” jest najbardziej bolesna. Nie chcę już wracać do czasów najdawniejszych, o których wielokrotnie opowiadałem, czyli kwiaciarni, jaką prowadziłem z żoną na Dolnym Śląsku. Zresztą przykłady z okresu PRL-u nie są dzisiaj najlepsze, bo w tamtych czasach brakowało na rynku niemal wszystkiego i pewnie uruchomienie każdego biznesu musiało się skończyć sukcesem. Brzmi niewiarygodnie? Dla młodszych być może tak, ale ciągle bardzo wiele osób pamięta taką sytuację z własnego doświadczenia. Problem w tym, że ówczesny system nie chciał się z tzw. prywaciarzami tym sukcesem dzielić, choć sam nie umiał z tej dziwacznej sytuacji skorzystać i wyciągnąć profitów ekonomicznych. Dzisiaj odwrotnie – każdy może próbować robić biznes, ale niewielu ma gwarancję powodzenia. Dlaczego?

– Bo nie każdy zna sekrety dobrego biznesu!

– No dobrze, ale ja nie znałem tego sekretu, a jednak do jakichś tam wyników doszedłem.

– Panie prezesie, bez fałszywej skromności! Każdy, kto zaczyna biznesową karierę chciałby dojść do takich, jak Pan to powiedział „jakichś tam wyników”. Jednak to Pan jest często przedstawiany, jako modelowy przykład skuteczności w biznesie.

– Często słyszę, że jestem „ikoną” sądeckiej czy nawet polskiej przedsiębiorczości. Jest to miłe, choć osobiście uważam, że najodpowiedniejszym miejscem dla ikon są świątynie albo muzea, a ja ciągle najlepiej się czuję we własnej firmie. Byłbym nieszczery, gdybym powiedział, że uznanie czy docenienie przez środowisko gospodarcze nie jest to dla mnie ważne. Jest ważne, ale z drugiej strony chyba jednak nie jestem typowym przykładem biznesowej kariery. Oczywiście miło mi słyszeć, kiedy jestem dziś nazywany prekursorem sądeckiego kapitalizmu czy ojcem sądeckiej przedsiębiorczości. Pewnie mniej przyjemne było doświadczenie samemu wszystkiego, czego można było zakosztować prowadząc biznes na styku historycznych epok: w Polsce socjalistycznej, mniej lub bardziej oficjalnie zwalczającej prywatną przedsiębiorczość, i w Polsce czasów raczkującego wolnego rynku. A wykuwanie się gospodarki rynkowej w naszym kraju do szczególnie łatwych momentów nie należało.  Swoją firmę budowałem w niesprzyjających takim przedsięwzięciom czasach, byłem jednym z pierwszych, którzy dopiero wydeptywali ścieżki wolnego rynku. Wiadomo, pierwsi mają najgorzej, bo muszą w dżungli wyrąbywać drogę dla innych. W pewnym okresie życia kosztowało mnie to zrujnowanie zdrowia i cztery zawały serca, więc nie chciałbym powiedzieć, że jestem przykładem typowym. Te zawały zapisuję dziś po stronie kosztów prowadzenia firmy w skrajnie trudnych warunkach systemu politycznego zwalczającego takich szaleńców jak ja. Pewnie do żadnego biznesu i własnej działalności gospodarczej nie da się podchodzić bez emocji, ale chyba lepiej, żeby tych złych emocji było jak najmniej. No więc, jeśli szukamy tego złotego środka, tego sekretu dobrego biznesu, to na pewno wymieniłbym tu umiejętność zachowania pewnych proporcji w emocjach jakimi obdarzamy nasze przedsięwzięcie. Łatwo powiedzieć…

– „Młody przyjacielu, jeśli chcesz osiągnąć biznesowym sukces, zachowaj zdrowy dystans, do tego, co robisz” – to pierwsze przykazanie sekretu dobrego biznesu?

– Ojej! Tym, którzy patrzą z boku na nasze poczynania łatwo mówić „nie emocjonuj się tak bardzo, przecież będzie dobrze”. Jednak każdy, kto chociaż trochę próbował swoich sił w biznesie wie, że do tych spraw nie da się podchodzić obojętnie. Jeśli coś robisz na poważnie, zawsze angażujesz się całym sobą, żyjesz swoim przedsięwzięciem całą dobę, nigdy nie masz od niego urlopu albo chorobowego. Ci, którzy prowadzą własne firmy dobrze wiedzą, co mam na myśli. I nie zrozumcie mnie źle, po prostu od tej pracy nigdy nie ma wolnego. Nawet, jeśli akurat leżysz na plaży, albo chodzisz z plecakiem po górach.

– Brzmi dziwnie, żeby nie powiedzieć przewrotnie. Leży Pan sobie na plaży i męczy się tym leżeniem?

– Bzdura! Kiedy twoja praca jest twoją pasją, nigdy się nią nie męczysz! No więc z jednej strony odpowiedzialność za twój projekt biznesowy, za zatrudnionych ludzi nigdy nie zwalnia cię od myślenia o firmie, a z drugiej strony ta troska, konieczność nieustającego ulepszania tego co zbudowałeś nigdy cię nie męczy i nie jest utrapieniem. Dobremu gospodarzowi sprawia radość, kiedy widzi, że jego firma się rozwija, a pomysł okazał się dobry.

– Pomysł jest najważniejszy?

– Pomysł jest bardzo ważny. Ale jeszcze ważniejsza jest umiejętność korygowania własnych błędów, przyznawania się do nich przed samym sobą, a co za tym idzie nieustannego poprawiania pomysłu, który był na początku. Codziennie, na każdym etapie pracy, możemy coś ulepszać.

– W jakimś wywiadzie przed laty powiedział Pan, że najtrudniejszy jest pierwszy rok działalności. Ale jeszcze trudniejszy jest drugi rok, a trzeci jest jeszcze trudniejszy od dwóch poprzednich.

– Nie pamiętam czy dokładnie tak powiedziałem, ale pewnie miałem na myśli fakt, że w biznesie nieustająco może nam towarzyszyć niepewność. I nic w tym złego, bo ona nie pozwala nam spocząć na laurach czy zachłysnąć się sukcesem. Tak więc, w prowadzeniu biznesu może towarzyszyć nam przekonanie, iż oto właśnie w tej chwili jesteśmy w najtrudniejszym momencie. No, bo nawet, jeśli modelowo rozwijamy firmę, to przecież osiągnięty sukces nie jest nam dany raz na zawsze. Mała firma zmaga się z różnymi problemami, ale wielka firma również nie jest wolna od kłopotów. Powiedziałbym, że te zagrożenia rosną wraz z firmą. Czujny przedsiębiorca zdaje sobie z nich sprawę i już sama ta świadomość jest fragmentem sekretu dobrego biznesu.

– Ale tylko fragmentem…

– No tak, bo reszta to pomysł, konsekwencja, ciężka praca i odrobina szczęścia. Niekoniecznie w tej kolejności.

–  Na początku powiedział Pan, że nie istnieje coś takiego jak sekret czy też recepta na udany biznes, a teraz Pan ten sekret zdradził.

– Na tej samej zasadzie mogę zdradzić kilka innych sekretów. Znam też sekret jak zdobyć złoty medal mistrzostw świata w biegu na sto metrów.

– Jak go zdobyć?

– Trzeba przebiec sto metrów szybciej niż wszyscy inni zawodnicy na świecie. Proste?

– Proste. Kto więc zjadł już parówkę z Konspolu może iść trenować biegi na sto metrów. Pan chyba jednak woli znacznie dłuższe dystanse. Firma Konspol – najstarsze prywatne przedsiębiorstwo Sądecczyzny – zamiast cieszyć się stabilną sytuacją i wypracowaną przez ponad 30 lat pozycją na rynku, nieustannie angażuje się w kolejne inwestycje. Potrzebny Panu nowy stres i kłopoty?

– To nie są żadne kłopoty! To jest właśnie to, co najbardziej lubię. Po prostu robimy kolejne milowe kroki naprzód, bo przecież, kto stoi w miejscu i zadowala się dotychczasowymi osiągnięciami, ten się cofa. Rozwój firmy od zawsze wpisany był w naszą strategię, dlatego teraz korzystając z naszych wieloletnich doświadczeń, z każdym dniem tworzymy nowy rozdział w historii naszego przedsiębiorstwa. Rozbudowujemy nasze moce produkcyjne w kraju, inwestujemy na Dalekim Wschodzie, bo jeśli tego wszystkiego nie zrobimy, to znaczy, że okopaliśmy się na dotychczas zdobytych pozycjach. Przecież nie zdradzę sekretu dobrego biznesu, jeśli powiem, że przegrywa ten, kto się zatrzymał w pół kroku.

– Niedawno odebrał Pan tytuł Honorowego Obywatela Nowego Sącza. To ważne wyróżnienie dla kogoś, kto w swoim życiu zebrał dziesiątki nagród i tytułów?

– Bardzo ważne, najważniejsze! Proszę zauważyć, że po raz pierwszy w historii tytułem tym uhonorowano przedsiębiorcę i to na dodatek w roku 25-lecia wolności Polski. Przyszedł moment, kiedy zauważamy, jako społeczeństwo, jak ważna jest dla nas gospodarka. Dla mnie ma to znaczenie szczególne. Powiem nawet, że odbierając ten tytuł byłem szczerze wzruszony, czego pewnie nawet nie potrafiłem dobrze ukryć. Dlaczego? Bo był taki czas, kiedy w mediach próbowano mnie przedstawić, jako wroga publicznego, tego, kto swoją działalnością chce rozwalić od środka system socjalistyczny. Proszę mi wierzyć, że to nie jest przyjemne, kiedy ludzie na twój widok przechodzą na drugą stronę ulicy, bo przyznawanie się do znajomości ze mną mogło być powodem kłopotów. Dlatego trzydzieści lat później wzruszyłem się, że w tym samym mieście uznano, iż jednak znajomość z Pazganem to honor.

Rozmawiał Wojciech Molendowicz

Wywiad pochodzi z książki „Sekrety dobrego biznesu” wydanej przez Fundację Pomyśl o Przyszłości w 2014 r.

 

Przeczytaj także:

https://www.dts24.pl/5-lat-temu-zmarl-kazimierz-pazgan-tworca-konspolu/

Reklama