Strażackie wspomnienia. Druga fala powodzi była gorsza

Strażackie wspomnienia. Druga fala powodzi była gorsza

powódź 2010

Właśnie mija 14 lat od trudnych dla wielu mieszkańców Sądecczyzny dni. Maj i początek czerwca 2010 roku przyniosły ze sobą intensywne opady, a region spustoszyły dwie fale powodziowe. Woda niszczyła drogi i mosty, zalewała budynki i powodowała osuwiska. Strażacy pracowali w tym czasie niemal bez wytchnienia, by nieść pomoc tam, gdzie tylko jej potrzebowano.

Od wieczora 15 maja 2010 roku, tak jak zapowiadali synoptycy, deszcz nie ustawał. Już następnego dnia rano strażacy z regionu interweniowali kilkanaście razy, by usuwać skutki ulewy – udrażniali przepusty i usuwali powalone drzewa z dróg oraz z koryt rzek i potoków. Przykładowo w miejscowości Mogilno niedrożny przepust przy drodze spowodował zalanie garażu na plebanii. Przepust zatkany był także na ulicy Lwowskiej w Nowym Sączu. Na obwodnicy Starego Sącza oraz w Lipnicy Wielkiej strażacy usuwali powalone na drogę drzewa, a w miejscowości Bilsko drzewo leżało w korycie rzeki.

Cały czas umacniano workami brzegi rzek oraz potoków i zabezpieczano zagrożone posesje. W regionie zaczęły występować osuwiska. Niebezpiecznie było między innymi w miejscowości Tęgoborze, gdzie trzeba było ewakuować czteroosobową rodzinę.

Komendant miejski PSP w Nowym Sączu st. bryg. Paweł Motyka wspomina też sytuację, jaką strażacy zastali w Jamnicy.

– Przyjechaliśmy tam w pierwszym dniu. Na dom poszła lawa błotna. Ludzie chcieli tylko wejść, żeby wyciągnąć z budynku dokumenty, ale się nie dało. Drzwi wejściowe i ściana zasypane były błotem i różnymi naniesionymi elementami, fragmentami budynku gospodarczego, altanki. Na miejscu były koparki i trwała walka, żeby wydostać z domu dokumenty, wyprowadzić samochód z garażu. Było to jednak niemożliwe. Na drugi dzień budynek właściwie znikł. Został całkiem przysypany, wystawały tylko fragmenty dachu – opowiada.

Zespoły zarządzania kryzysowego na bieżąco analizowały sytuację i zapewniały pomoc osobom, które jej potrzebowały. W Nowym Sączu i w powiecie nowosądeckim zanotowano kilkadziesiąt osuwisk. Kilka budynków zostało zniszczonych, a inne były zagrożone, więc trzeba było ewakuować ich mieszkańców.

– W nocy zaczęła wylewać rzeka Kamienica na wysokości ul. Kraszewskiego w Nowym Sączu. Wylał również potok Łubinka zalewając płytę stadionu w Piątkowej a także stwarzając zagrożenie dla Miasteczka Galicyjskiego. Cały poniedziałek 17 maja trwały prace związane z usuwaniem skutków opadów deszczu. Straż pożarna pompowała wodę z zalanych terenów, władze samorządowe oraz administratorzy dróg i cieków wodnych usuwały szkody w infrastrukturze oraz drogach – relacjonowali wówczas funkcjonariusze PSP.

Bilans

Od 16 maja do godzin porannych 20 maja zastępy Państwowej oraz Ochotniczej Straży Pożarnej z Sądecczyzny podjęły 650 działań związanych z usuwaniem skutków powodzi. Strażacy 51 razy udrażniali zatkane przepusty, 38 razy usuwali powalone drzewa, a 327 razy wypompowywali wodę z budynków. 52 interwencje dotyczyły umacniania wałów rzek i potoków, 11 – likwidacji rozlewisk, 69 – zabezpieczenia osuwisk, a 102 wyjazdy określili jako „inne działania związane z likwidacją skutków powodzi”.

Bilans działań podjętych przez strażaków w dniach 16-20 maja 2010 roku w poszczególnych gminach wyglądał następująco:

– Nowy Sącz – 160 zdarzeń
– Chełmiec – 82 zdarzenia
– Gródek nad Dunajcem – 34 zdarzenia
– Grybów (miasto) – 20 zdarzeń
– Grybów (gmina) – 22 zdarzenia
– Kamionka Wielka – 35 zdarzeń
– Korzenna – 17 zdarzeń
– Krynica-Zdrój – 19 zdarzeń
– Łabowa – 34 zdarzenia
– Łącko – 11 zdarzeń
– Łososina Dolna – 22 zdarzenia
– Muszyna – 7 zdarzeń
– Nawojowa – 21 zdarzeń
– Piwniczna Zdrój – 37 zdarzeń
– Podegrodzie – 43 zdarzenia
– Rytro – 12 zdarzeń
– Stary Sącz – 68 zdarzeń

Jednak sądeccy funkcjonariusze PSP działali nie tylko w swoim regionie. 10 pojazdów i 26 strażaków KM PSP Nowy Sącz pomagało w akcji ratowniczej w powiatach Brzeskim i Bocheńskim. Strażacy ewakuowali ludzi i mienie z zalanych terenów, umacniali wały, czy wypompowywali wodę z obiektów.

Droga i tory

Wieczorem 31 maja strażacy otrzymali informację, że na drogę wojewódzką w okolicy Wierchomli osunęły się drzewa i skały. Przejazd był całkowicie zablokowany, podobnie jak trakcja kolejowa w tamtym miejscu. Do działań ruszyły zastępy z JRG nr 2 w Nowym Sączu oraz OSP Piwniczna i OSP Wierchomla. Teren został przez strażaków zabezpieczony i oświetlony.

– Powiadomiono Policję oraz służby PKP o nieprzejezdności szlaku komunikacyjnego na trasie Piwniczna – Krynica w rejonie Wierchomla – Horbek. Wezwano służby energetyczne PKP. Przybyłe na miejsce służby kolei wyłączyły zasilanie. Policja zablokowała drogę wprowadzając oznaczenia o objazdach. Przystąpiono do usunięcia powalonego drzewa na osuwisku a zagrażającego kolejowej linii energetycznej. Oczyszczono torowisko z kamieni i powalonych drzew. Ruch pociągów został przywrócony w godzinach porannych dnia 1 czerwca – zanotowali w swoim raporcie funkcjonariusze PSP.

Aby usunąć z drogi skały i drzewa na miejsce w uzgodnieniu z władzami samorządowymi ściągnięto ładowarkę i dwa samochody z Kopalni Wierchomla. Prace trwały całą noc i kolejny dzień.

Druga fala

Gdy w wielu miejscach regionu wciąż trwało usuwanie skutków majowej powodzi, nadszedł czerwiec, a wraz z nim druga fala. Opady, które wystąpiły w nocy z 1 na 2 czerwca spowodowały wystąpienie Popradu z koryta. Woda zalała ulicę Kościuszki w Muszynie, a także przejście graniczne w Leluchowie. Dzięki interwencji strażaków woda nie dostała się do budynków. Jednak sytuacja miała się jeszcze pogorszyć…

W nocy 3 czerwca potok Łubinka dwukrotnie wylał w okolicy Piątkowej. Zalanych zostało wiele budynków, stadion sportowy w Piątkowej, a także Miasteczko Galicyjskie. Rano 4 czerwca rzeka Kamienica zaczęła przelewać przez wał na wysokości ul. Kraszewskiego w Nowym Sączu. Wodę udało się tam jednak zatrzymać, dzięki workom z piaskiem układanym na wale.

Trudna była też sytuacja w gminie Grybów. Rzeka Biała zerwała i uszkodziła kilka mostów, a wylewała z koryta już od miejscowości Florynka. W Kąclowej zalała cmentarz i budynki. Dwa domy znalazły się w środku nurtu, a w nich osiem osób, które zostały później ewakuowane przez strażaków. Kilkunastu mieszkańców ewakuowano także z dzielnicy Biała Wyżna – Zawodzie. W Stróżach woda „przejęła” 50 budynków i rozważano wykorzystanie śmigłowców do ewakuacji ludzi, jednak ostatecznie nie było to konieczne.

Co ciekawe, gdy woda opadła, w Białej Niżnej odsłoniła niewybuch z czasów drugiej wojny światowej. Przyjechał po niego później patrol minersko-saperski.

Poprad

Od godzin południowych zaczął wzbierać Poprad, stanowiąc zagrożenie dla miejscowości, przez które płynął. W Piwnicznej ewakuowano dwie osoby przy użyciu łodzi z zalanego domu, który został odcięty przez wodę. W Barcicach ewakuowano kilkadziesiąt osób w tym klika śmigłowcem. Prawdziwy dramat rozegrał się Muszynie w dzielnicy Folwark. Tam Poprad zalał ponad 100 budynków. Strażacy wspólnie z ratownikami WOPR ewakuowali 95 osób w tym 5 śmigłowcem. Ewakuowano też zwłoki 95-letniego mężczyzny, który przed południem zmarł na zawał serca – relacjonowali 14 lat temu strażacy.

Po południu na Popradzie w okolicy Starego Sącza woda zerwała most kolejowy. Co gorsza, pojawiła się informacja, że wraz z nim do nurtu rzeki wpadły też trzy osoby. Ruszyły poszukiwania na brzegach, a śmigłowiec patrolował Poprad z góry. Na szczęście wiadomość okazała się nieprawdziwa.

Duży element zerwanej przeprawy, który wpadł do Popradu, mógł stanowić zagrożenie dla dwóch kolejnych mostów, w tym dla mostu heleńskiego w Nowym Sączu. Podjęto więc decyzję o jego zamknięciu. Istniało ryzyko, że fragment konstrukcji popłynie wraz z nurtem rzeki i uderzy w filary nowosądeckiej przeprawy. Kiedy stan wody w rzece się obniżył, most heleński otwarto, jednak Poprad był ciągle monitorowany.

– Wieczorem z przysiółka Facimie w Barcicach ewakuowano osobę, która miała się następnego dnia udać na dializę. Decyzja okazała się słuszna, gdyż rano 5 czerwca fragment jedynej drogi prowadzącej do przysiółka bezpośrednio przy moście został zerwany przez Poprad. Chleb dla osób odciętych był przerzucany przez wyrwę – czytamy w relacji z 2010 roku.

5 czerwca rzeka opadła, a w całej dolinie Popradu można było zobaczyć, jakie poczyniła spustoszenie. Zniszczone były drogi, jak i linia kolejowa. Ponadto uaktywniło się wiele osuwisk.

Strażackie wspomnienia

Komendant Motyka wspomina, że wraz z ówczesnym komendantem Basiagą jeździli po powiecie, by kontrolować sytuację. Na oku mieli też Miasteczko Galicyjskie w Nowym Sączu, które zlokalizowane jest blisko potoku Łubinka.

– Za którymś razem zobaczyliśmy, że na rynku Miasteczka jest już pełno wody. Nie dało się wjechać samochodem. Wyskoczyłem wtedy, żeby wejść w tą wodę i zobaczyć, jak to wygląda. Chciałem wezwać jakieś zastępy przez telefon, bo w łączności radiowej był „duży ruch”. Okazało się, że gdzieś mi wypadł telefon, który był przy pasku. Była noc, ciemno. Telefon zginął, ubolewałem nad tym, bo ciężko było się przyzwyczaić, że nikt nie dzwoni, kiedy tak dużo się działo – przyznaje st. bryg. Paweł Motyka.

Wtedy zdobył jakiś zastępczy model i za kilka godzin jego łączność ze światem została przywrócona. Jak przyznaje, od tamtej pory znany jest z tego, że zawsze nosi telefon zawieszony na szyi.

– Pamiętam worki ułożone przy remizie w Grybowie, bo rzeka Biała wychodziła z koryta i znalazła się przy remizie, chociaż jest od niej dość daleko. W Kąclowej woda zalała cmentarz. Wszystkie groby były w wodzie, a stojący obok budynek znalazł się w środku rwącej rzeki. Prowadziliśmy ewakuację. Sam tam wpadłem do jakiejś dziury – opowiada też komendant Motyka.

Do 24 czerwca 2010 roku strażacy z Sądecczyzny zanotowali 3571 zdarzeń. Dla porównania, w całym 2009 roku w Nowym Sączu i powiecie nowosądeckim zdarzeń było 3546. Skutki powodzi, która spustoszyła region, były usuwane jeszcze przez długi czas.

Strażackimi wspomnieniami dzielimy się z okazji tegorocznego jubileuszu

150-lecia zawodowego pożarnictwa na Sądecczyźnie.

Szukaj kolejnych artykułów już wkrótce na dts24.pl.

Oto wszystkie opublikowane do tej pory artykuły z cyklu „strażackie wspomnienia”:

fot. archiwum PSP w Nowym Sączu

Reklama