Stjepan Jurasović: Kto walczy o swój dom, nie może przegrać

Stjepan Jurasović: Kto walczy o swój dom, nie może przegrać

Stjepan Jurasovi

Kiedy w 1991 r. Serbowie zaatakowali jego kraj, miał niewiele ponad 30 lat, głowę pełną marzeń i planów na życie. Dobrze pamięta strach o jutro i nadzieję na koniec wojennego koszmaru. Gdy dzisiaj odwiedza swoje rodzinne miasto Vukovar, wracają bolesne wspomnienia. O swoim życiu w czasie wojny serbsko-chorwackiej opowiada mieszkający w Nowym Sączu Chorwat, Stjepan Jurasović.

Ludzie nie są świadomi tego, co się dzieje tak blisko nich, co przeżywają ludzie 150 km na wschód od Polski. Smutno mi, bo sam przeżyłem wojnę i dobrze pamiętam zło, jakie ze sobą niesie – wzdycha Stjepan Jurasović. Urodził się i wychował we wschodniej Chorwacji, w mieście Vukowar, w pobliżu granicy z Serbią. – Vukowar przed wojną był najbogatszym miastem byłej Jugosławii. Tam się wychowałem i byłem tam bardzo szczęśliwy, tam był mój najpiękniejszy świat – opowiada Stjepan.

Wielokulturowość dawała im siłę

Rodzinne miasto Stjepana zamieszkiwało aż 28 narodowości. – Dowiedziałem się o tym tak naprawdę dużo później, jak już czytałem o wojnie. Myśmy wszyscy ze sobą dobrze żyli, lubiliśmy tę naszą wielokulturowość. Vukowar zawsze był bogaty, funkcjonowało w nim dużo małych prywatnych przedsiębiorstw, żyli w nim dobrzy i pracowici ludzie. Czuję, że ta multikulturowość dawała nam siłę.

Zdaniem Stjepana niewielu ludzi uświadamia sobie, co tak naprawdę wydarzyło się na Chorwacji w latach 90. XX w. Jugosławia była federacją, składającą się z sześciu republik i dwóch autonomii: Kosowa i Wojwodiny. Najmocniejszą republiką była Serbia. W 1987 r. serbski przywódca Slobodan Milošević złamał jugosłowiańską konstytucję.

– I nie było już Jugosławii, tylko jedna partia komunistyczna, która trzymała wszystko razem. Chorwacja stała się jakby bankomatem dla Serbii, Bośni. Kupowaliśmy uzbrojenie, które potem Serbia wykorzystała do zabijania nas, Chorwatów. Pierwszy atak nastąpił w Vukowarze. Każdego dnia na miasto spadało co najmniej 8 tysięcy pocisków, a z samolotów zrucane były bomby.

Jak Dawid i Goliat

– Kiedy Serbowie zaatakowali Chorwację, chodziło im tylko o zwycięstwo. My Chorwaci nie mieliśmy żadnych problemów, chcieliśmy tylko demokratycznego, wolnego państwa, gdzie ludziom nie można niczego narzucać, a każdy człowiek jest wolny. W czasie tego konfliktu wspierał nas papież Jan Paweł II, chyba tylko on był świadomy tego, co się dzieje. Byliśmy jak Dawid, a Serbia jak Goliat – przywołuje biblijną analogię Stjepan, który z zawodu jest elektrotechnikiem. Studiował  także marketing i finanse.

– Moja mama Magdalena była (…)

Całość przeczytasz w DTS – za darmo pod linkiem:

Reklama