Rozmowa z Maciejem Rysiem, wiceprezesem firmy Wiśniowski
– Czy w szkołach ekonomicznych uczą zarządzania firmą w sytuacjach awaryjnych? Jak odnaleźć się w rzeczywistości, którą kształtuje tak wiele zmiennych i czy obecną sytuację możemy uznać już za awaryjną?
– Moim zdaniem obecnej sytuacji nie można jeszcze nazwać awaryjną, bo taka ma miejsce wówczas, gdy już coś się definitywnie popsuło. Teraz możemy powiedzieć, że sytuacja jest niestabilna i wymaga wzmożonej ostrożności oraz częstego monitoringu finansów wewnątrz firmy, a także analizy rynku. Dotyczy to zarówno sfery dostaw jak i sprzedaży. Dzisiaj rynkiem rządzi wiele zmiennych, które wykazują niebezpieczne tendencje, a prowadzenie biznesu wymaga sporej dozy ostrożności.
W szkołach ekonomicznych uczą, jak się zachować w takiej sytuacji, jednak nie ma jednego uniwersalnego schematu, który zawsze się sprawdzi. Pamiętam, że w trakcie mojej edukacji z dziedziny makro i mikroekonomii przywoływano przykłady wielkiego kryzysu gospodarczego w latach trzydziestych XX wieku i kryzysu z lat siedemdziesiątych.
Uczono nas o tych dwóch światowych wstrząsach ekonomicznych i na ich podstawie powstawały najciekawsze analizy, jaki to ma wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw. Studium takich przypadków dawało wiedzę, jakie wskaźniki finansowe na wczesnym etapie pozwalały przewidzieć prawdopodobieństwo poważnych kłopotów finansowych lub prawdopodobieństwo przyszłego bankructwa. Na poziomie akademickim były to szalenie ciekawe przykłady, jednak rzeczywistość gospodarcza ciągle nas zaskakuje nowymi okolicznościami i potwierdza, że niemal każdy kolejny kryzys jest inny. Różnią się one głównie źródłem tego, co je wywołuje, branżą, w którą najpierw uderza, okresem trwania oraz skalą.
– Gdyby porównać początek roku 2020 i kryzys covidowy oraz obecny czas, to jak możemy określić zasięg pojawiających się trudności? (…)
Całą rozmowę przeczytasz w DTS:
