Wykwintny obiad w renomowanej restauracji powinien składać się z trzech dań i deseru. W szanującym się menu stopniujemy napięcie i smaki. Zaczynamy od przystawki, potem podane będą dania główne. Problem tylko w tym, że w naszym przypadku nie wiadomo, co jest przekąską, a co okrętem flagowym kolacji. Wszystko smakuje znakomicie.
Żeby rozstrzygnąć ten dylemat najprościej będzie kierować się kolarskim kalendarzem – jak świat światem najpierw jedzie Giro d’Italia, potem Tour de France, a na wielki finał Vuelta a Espana. Kłopot polega na tym, że w legendarnym już roku 2020 nie tylko kolarskie wyścigi stanęły na głowie. Pierwszy wystartował Tour, ale nie początkiem lipca, a końcem sierpnia! Właśnie jedzie i kiedy to wydanie DTS dotrze do czytelników, wyścig będzie gdzieś w połowie drogi. Nie przywykliśmy do takich anomaliów. Przecież to trochę tak, jakby winobranie ogłosić w styczniu. A co mają powiedzieć organizatorzy tegorocznego Giro i Vuelty? Ba, co powiedzą kolarze, którzy wjeżdżając w maju na Passo Stelvio mogli się tam ciągle spodziewać śniegu, a kiedy wyruszą w tym roku na najwyższą dostępną komunikacyjnie przełęcz Europy, może już tam leżeć… świeży śnieg.
*
Ale po kolei. Wydawca kolarskiej trylogii, krakowskie Wydawnictwo SQN, stawia sprawę jasno i pisze na okładce Touru wprost (…)