Odszedł Roman Hływa, piłkarz – legenda

Odszedł Roman Hływa, piłkarz – legenda

Z wielkim żalem kibice, działacze piłkarscy i członkowie Rady Seniorów przy MZPN Podokręg Nowy Sącz, przyjęli wiadomość o śmierci Romana Hływy. Był człowiekiem i piłkarzem niezwykłym.

Śp Roman Hływa urodził się 14 grudnia 1934 roku w Rawie Ruskiej (obecnie Ukraina). Do Nowego Sącza przeniósł się w roku 1945 i był jednym z pierwszych piłkarzy nowosądeckich, którym udało się zrobić ogólnopolską karierę.
Jak pisał w Dzienniku Polskim Daniel Weimer, w 1947 roku ośmielił się pokazać na treningu Sandecji.
Dla mnie, trzynastoletniego wówczas gołowąsa, było to wielkie przeżycie – wspominał Roman Hływa. – Trafiłem pod rękę świetnych fachowców: trenerów Serafiniuka i Maurera. Teraz to pewnie dla młodych trudne do zrozumienia, ale wystarczyło, by szkoleniowiec tylko groźniej spojrzał, czy ofuknął, a już pod człowiekiem się nogi uginały. Do końca życia nie zapomnę też swego debiutu w „dorosłym” towarzystwie. Sandecja grała w Brzesku, z Okocimskim. Zwyciężyliśmy 1:0, a jedynego gola zdobył… Roman Hływa! Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Nie miałem przecież nawet ukończonych siedemnastu wiosen.

W roku 1953 rozpoczął studnia w Warszawskiej AWF, razem z Jerzym Ligęzą oraz Stanisławem Chwastwoiczem, gdzie przez 5 lat reprezentował barwy AZS AWF. Jako zawodnik tego klubu dwukrotnie powoływany był do reprezentacji Polski B. Po ukończeniu studiów został zawodnikiem Legii Warszawa, gdzie grał przez 5 lat. W I lidze wystąpił w 56 meczach.

Daniel Weimer tak opisał warszwską przygodę:

To właśnie na stadionie przy ul. Łazienkowskiej trafił na słynnych później trenerów: Kazimierza Górskiego i Chorwata Stefana Bobka. Jednym z kolegów z drużyny był Jacek Gmoch, w przyszłości selekcjoner kadry narodowej, który w swojej książce pt. „Alchemia futbolu”, opublikowanej tuż przed argentyńskim mundialem w 1978 r., zamieścił m. in. taki oto passus: „Miałem kolegę w drużynie Legii. Nazywał się Roman Hływa, pochodził z Nowego Sącza. Na treningu wyprawiał z piłką prawdziwe cuda, żonglował jak w cyrku. Podczas mistrzowskich spotkań nie potrafił jednak tych nieprawdopodobnych umiejętności wykorzystać. Gubił się, chyba zjadała go trema”. Gdyby nie ta trema zrobiłby Hływa z pewnością większą karierę. Ale i tak nie ma co wybrzydzać.

Później, w latach 1963-1965, był zaliczany do podstawowych zawodników ŁKS Łódź, a w jego barwach zagrał 70 razy.
W roku 1965 powrócił do Sandecji i pozostał jej czołowym graczem do roku 1970. Barwy Sandecji reprezentował blisko 600 razy, w drużynach różnych kategorii. Na zakończenie kariery, kiedy już brakowało dla niego miejsca w pierwszej drużynie biało czarnych, przeniósł się do Dunajca, by w roku 1972 zakończyć piękną karierę zawodniczą. W czasie studiów uzyskał tytuł trenera II klasy państwowej co pozwoliło mu zapisać się w historii sądeckiego futbolu jako świetny szkoleniowiec.

W roku 1966 prowadził zajęcia z juniorami i trampkarzami Sandecji. W 1969 roku był trenerem I drużyny seniorów Sandecji wprowadzając do dorosłej piłki młodzież.

Cześć Jego pamięci!

Reklama