Ja ci Kramie młodość dam. Ty wspomnienia dasz mi za to… 50 lat później Myślec oddał wspomnienia

Ja ci Kramie młodość dam. Ty wspomnienia dasz mi za to… 50 lat później Myślec oddał wspomnienia

„Rwie się Poprad ku dolinom,
wiatr ku wierchom pędzi rączo,
a my razem słońce pijąc
pokłon dajmy obu Sączom!
Niech się tworzy, niech się darzy
Dla młodości, dla kramarzy!
Hej!
Kram się KRAM-ie! Wiwat KRAM!
Wiwat przyjaźń, wiwat lato!
Ja ci KRAM-ie młodość dam,
Ty wspomnienia dasz mi za to.
Dodasz jeszcze srebrny wiersz,
zapach ognisk, rzeki granie…
Niech się zatem stanie dzień,
dzień KRAM-owy, kram się KRAM-ie!”

Zaczęłam entuzjastycznie – poetycką afirmacją nadpopradzkiego KRAMU-u wyśpiewaną w balladzie Henryka Cyganika, który w Konfrontacjach Artystycznych Młodzieży uczestniczył od ich początku, czyli roku 1974. Ponieważ jako „starosądecki krzok” o istnieniu KRAM-u dowiedziałam się dwa lata temu, od jednego z widzów „Peryferiady”, muszę odnosić się do opinii wysłuchanych świadków, a ta jest jednoznaczna. To, co przez szesnaście lat miało miejsce w Myślcu nad Popradem to „wyjątkowe i bezprecedensowe w kulturze młodzieżowej zjawisko”, dzięki któremu w siermiężnych latach komunizmu wielu młodych twórców – w dużej mierze ze środowisk wiejskich – miało szansę zaprezentować swój talent i rozwinąć go pod profesjonalnym okiem. W urokliwej nadpopradzkiej scenerii zbudowali oni swoiste miasteczko – artystyczne i samowystarczalne – po którym w wakacyjne miesiące krążyło nawet tysiąc ludzi, oryginalnych, z twórczą wyobraźnią i fantazją. W dzień ćwiczyli lub wykonywali swoje dzieła, a wieczorem prezentowali szerszej publiczności efekty pracy.

„To były piękne dni” – napisał Leszek Rafalski w zamieszczonym na łamach DTS 24 wspomnieniu swojego udziału w Kramie. – „Na skrawku ziemi nad rzeką rozpanoszyła się artystyczna szarańcza złożona z kilku setek osobników śpiewających, tańczących, grających na czym się da, malujących czym się da, rzeźbiących, piszących, kręcących filmy, fotografujących, bawiących się w teatr i innych oryginałów, których męczył talent. W każdym dziurawym namiocie, w każdym drewnianym domku i na każdej zabłoconej ścieżce czuło się, że tu jest jakieś epicentrum, które pod względem liczby artystów na kilometr kwadratowy bije na głowę światowe stolice kultury”.

W 50 rocznicę powstania KRAM-u, w miejscu, w którym w latach 1974 – 1989 spotykała się ta „artystycznie uzdolniona szarańcza”, w ubiegłą sobotę zorganizowano wspomnieniowy koncert jubileuszowy. Jego inicjatorem był Wojciech Knapik– dyrektor Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari w Starym Sączu, a przeprowadzono go dzięki ogromnemu zaangażowaniu pracowników placówki. Do Myślca – tego samego, a jednak innego – w sentymentalną podróż udali się uczestnicy KRAM-owych konfrontacji oraz ci przybywający tu niegdyś w roli widzów. Byli też niekramarze, emocjonalnie niezwiązani z imprezą, którzy chcieli posłuchać mądrych tekstów w dobrym wykonaniu. Ja również – jako admiratorka pięknie wyśpiewywanego słowa – nastawiałam się przede wszystkim na artystyczne przeżycie, ale nostalgiczny charakter imprezy udzielił mi się z dużą siłą. Przez trzy i pół godziny siedziałam w specjalnie przygotowanym, przystrojonym klimatycznymi plakatami namiocie, zasłuchana w teksty i melodie piosenek, ale także ubarwione anegdotami opowieści członków nadpopradzkiej bohemy.

Wspominkowy wieczór czarująco prowadzili „starsi panowie dwaj”, czyli Janusz Michalik, który na KRAM- ie „bawił się w teatr” i Aleksander Bembenik – komendant konfrontacji w latach 1982 – 1985. Opowiadali, śpiewali, tańczyli, prezentowali „epokowe” rekwizyty (np. KRAM-owski kapelusik), przywoływali anegdoty… Nudy na pewno nie było! W barwnej gawędzie konferansjerów pojawiła się między innymi opowieść o KRAM-owym menu, nadprogramowo jajecznym, oraz tzw. kergulenie – dwustugramowej porcji ryby.

Anegdotycznymi wspomnieniami dzielili się również protoplaści imprezy – Krzysztof Janik i Stanisław Gieniec – pamiętający wyjątkowo błotną pierwszą edycję KRAM-u. Stanisław Gieniec mówił między innymi o okolicznościach powstania istniejącego do dzisiaj mostku nad Popradem (w roku 1975), a Krzysztof Janik wspominał wizytującego KRAM Józefa Oleksego, który po spędzonej w Myślcu nocy nie potrafił napisać notatki służbowej, bo… nic nie pamiętał! Przypadków nagłych zaników pamięci w czasie artystycznych konfrontacji było więcej. Symbole PRL-u, produkty marki Baltic i Vistula, robiły swoje. Na swój sposób działała też ta, co po łącku „daje krzepę i krasi lica”!

Wbrew przekonaniu, że organizowany pod patronatem socjalistycznych organizacji młodzieżowych KRAM był imprezą, na której młodych poddawano indoktrynacji, uczestnicy sobotniego koncertu wspominali go jako „enklawę wolności”. Owszem, podobnie jak w innych miejscach w tamtym czasie, również nad Popradem pojawiali się partyjni wysłannicy albo „dziennikarze z legitymacjami”, ale komunistycznej propagandy nie było. Przeciwnie – w czasie konfrontacji niejednokrotnie powstawały dzieła mocno nieprawomyślne. W „ostrych słowach” rzeczywistość przedstawiał np. gość jubileuszowej imprezy Tomasz Kordeusz, o czym mówił w czasie koncertu. – „Co prawda potem było trochę kłopotów, ale sprawy zostały wyleczone przez mądrych ludzi” – wspominał.

W pamięci uczestników KRAM-u pozostał również performance z udziałem kolejnego z gości koncertu Andrzeja Szenszoła – w KRAM-owej tradycji nazwany „ołtarzykiem Lenina”. W stanie wojennym(!) na jednym z namiotów młodzi artyści z Mielca rozwiesili powielone portrety wodza październikowej rewolucji, przed którymi odprawiali „nieprawomyślne egzekwie”, wywołując u obserwatorów salwy gromkiego śmiechu! Początkowo mocno zainteresowany sprawą „dziennikarz z legitymacją” notatki służbowej jednak nie napisał!

Do uczestniczącej w KRAM-owych zmaganiach młodzieży często przyjeżdżali znani z telewizji twórcy kultury. W szałasie nad Popradem gościli między innymi: Marek Grechuta, Maryla Rodowicz, Zbigniew Wodecki, Krzysztof Kolberger, Jerzy Trela, Wojciech Siemion, wciąż żyjący w anegdotycznych wspomnieniach Jan Himilsbach, Agnieszka Osiecka, Julian Kawalec i Jalu Kurek. Jednym z gości filmowców KRAM-u był również Jan Nowicki, który wystąpił nawet w nakręconej przez nich etiudzie. O obecności Nowickiego w Myślcu opowiedziała mi moja koleżanka Danusia Kłodnicka, która – jako studentka Policealnego Studium Kulturalno-Oświatowego w Nowym Sączu – w 1978 roku odbywała na KRAM-ie praktykę artystyczną. -„Naszym zadaniem było organizowanie imprez, ale czasem mieliśmy też inne obowiązki, np. obieranie ziemniaków” – wspominała. „Kiedy przechodził obok nas Nowicki, żartem zapytał, czy robimy to za karę, a potem zaproponował pomoc. W czasie pracy sypał dowcipami. Było fantastycznie! Pamiętam też, że bardzo dużo palił; kończył jednego papierosa i zaraz zaczynał następnego. Jako młoda mieszkanka Starego Sącza często odwiedzałam KRAM, ale w 1978 roku spędziłam tu całe trzy tygodnie. Do Myślca przyjechała też wtedy Maryla Rodowicz. Była również Krystyna Loska, która zachwyciła nas przepięknym fioletowym płaszczem. Na swoje nieszczęście założyła do niego szpilki, a one nie nadawały się na przemarsz po okolicy”. Andrzej Kłodnicki Pozazdrościć takich wspomnień! Na marginesie – pan dyrektor Knapik podobno ma zdjęcie z obierającym ziemniaki Janem Nowickim!

Jednym z gości jubileuszowego koncertu był prof. Krzysztof Heering – KRAM-owy mistrz młodych muzyków. -„Strasznie żałuję, że KRAM-u już nie ma” – mówił. Ten jubileusz to fantastyczny pomysł. Przypomniał mi wszystkie przeżyte tutaj chwile – piękne, bo tylko takie były”. W opowieściach gości pięćdziesięciolecia – wyraźnie szczęśliwych, że mogą sobie jeszcze „pokramarzyć” – wciąż pojawiała się nostalgia za minionym czasem, miejscem i ludźmi, którzy przez lata budowali ducha nadpopradzkiej imprezy. Wielu z nich niestety odleciało już na służbę do Pana Boga – jak śpiewał w jednej z piosenek Andrzej Szenszoł, ale wciąż żyją w ciepłych wspomnieniach. Przykładem jest opiekująca się grupami folklorystycznymi pani Jadwiga Walczak – w KRAM-owym środowisku znana pod różnymi pseudonimami – którą w sobotni wieczór przywoływano kilkakrotnie.

– „Tu w cichości ludzkich serc, w cichości ludzkiego ducha i myśli powstawały rzeczy piękne i taką rzeczą jest przyjaźń” – wspominał Tomasz Kordeusz. Wyznał też, że kilkakrotnie – będąc w okolicy – przejeżdżał przez mostek nad Popradem, żeby pobyć w bliskim sercu miejscu, ale też pożalić się przed sobą, że tego miejsca już nie ma. Nie ma amfiteatru i szałasu, nie ma też „bacówki, w której snuły się wiersze”… Czas zrobił swoje! Pozostały wspomnienia oraz stworzone z ich inspiracji piosenki. Niektórych z nich mieliśmy okazję wysłuchać w czasie jubileuszowego koncertu. Na scenie wystąpili kramarze różnych edycji: Joanna Piejko-Horwath (jedyna reprezentantka Sądecczyzny), Krzysztof Nurkiewicz oraz wspominani: Tomasz Kordeusz – wykonawca pięknych autorskich ballad i Andrzej Szęszoł – zachwycający barwą głosu bard z Mieleckiego Zagłębia Piosenki.

Planowany do godziny 22.00 koncert zakończył się pół godziny później, ale magiczny wspominkowy wieczór trwał nadal. Przy sobótkowym ognisku i pieczonych kiełbaskach długo jeszcze trwały nocne kramarzy (i nie tylko) rozmowy, a zaśpiewany na zakończenie jubileuszu hymn KRAM-u rozbrzmiewał echem w sercach jego uczestników:

„Pali się fajka nocy, przechodzi z ust do ust,

Gwiazdami niebo mroczy, stoi w wiklinie chłód.

A ziemia jak pies śpiący cicho leży u stóp,

Pali się fajka nocy, płoną węgielki słów…”

Anna Skalska

zdjęcia: Aleksandra Sebald

Czytaj też:

Paryż 2024. Zanim zapłonie znicz olimpijski

  

Reklama