Przeciętny człowiek zagadnięty o nieoficjalną nazwę jednego z najwyższych szczytów Beskidu Niskiego mógłby mieć problemy z udzieleniem odpowiedzi. Wyjaśnienie jest tymczasem bardzo proste: Lackowa ma 997 metrów wysokości, a 997 to numer alarmowy Policji. Dlatego Lackowa to „góra policyjna”. Zdobywanie jej zimą to nie lada wyczyn, ponieważ zbocze zachodnie (którym dawniej biegł szlak zielony, a obecnie czerwony – graniczny) potrafi dać się we znaki ze względu na bardzo strome 300-metrowe podejście. Zdobywcy z PTTK podjęli wyzwanie.
Wyruszyli z Izb w kierunku przełęczy Beskid i dalej granicą, by przed samym głównym podejściem na wyrównaniu złapać „głębszy oddech”. Tutaj czwórka najmocniejszych piechurów za pozwoleniem przewodnika postanawia zdobyć Lackową w sposób „siłowy”- w jak najkrótszym czasie. Ktoś może zarzucić, że to nie ma sensu, że na szczycie trzeba potem wychładzając się czekać na resztę. Ale zwycięża argument smaku adrenaliny i poczucia satysfakcji, gdy coraz szybciej nabierając wysokości pojawia się radosna świadomość, że jest moc!
Jeszcze tylko odwiedziny w stylizowanej karczmie w Wysowej i wracamy do domu upojeni wrażeniami niedzielnego dnia, gdy kolejny raz udało się nam zdobyć górę opiewaną w poezji Wojtka Bellona nazywaną przez niego „skrzydlącą się bramą Lackowej”, a mijane po drodze cerkiewki (zwłaszcza wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO świątynia w Brunarach) same nasuwały nam na myśl poetyckie strofy Bellona: „i był Beskid i były słowa zanurzone po pępki w cerkwi baniach”. To przecież o Beskidzie Niskim.