Głośne historie sprzed lat. Sądecka parada blagierów

Głośne historie sprzed lat. Sądecka parada blagierów

Nasz portal dts24.pl niedawno informował o oszustach grasujących na Sądecczyźnie, m.in. w listopadzie 2022 r. o rzekomym pułkowniku, który inkasował zaliczki na poczet zakupu pojazdów wojskowych. To natchnęło nas myślą, aby napisać o innych oczajduszach, łowiących tu naiwniaków.

Pod płaszczykiem munduru

„Pułkownik” od pojazdów wojskowych nie był pierwszym, który kantował pod płaszczykiem munduru. W 1930 r. zjawił się ci u nas dziarski rotmistrz o szacownym nazwisku Czacki. Rozpowiadał o sobie, że walcząc w szeregach 22. Pułku Ułanów walnie przyczynił się do zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 r., zaś w bojach z wrogiem stracił lewą rękę. Każdy chciał gościć bohaterskiego weterana, a hrabia Adam Stadnicki z Nawojowej zatrudnił go nawet na posadzie guwernera dla dzieci. Okazuje się, że przysłowie „głupich nie sieją, sami się rodzą”, niekoniecznie jest tylko ludowe, bo odnosić się może też do arystokratów, nawet tak wyedukowanych za granicą, jak hr. Adam.

Rotmistrz Czacki przeniósł się następnie do Krynicy, gdyż zatrudniła go Wanda Pakubrotto, właścicielka pensjonatu „Adela”, aby udzielał korepetycji jej córce. Dzielny ułan rzecz jasna brylował w krynickiej socjecie – aż tu razu pewnego nadział się na pułkownika Stanisława Rostworowskiego, pech chciał, że dowódcę 22. Pułku Ułanów Podkarpackich właśnie.

Ostrożny Rostworowski, późniejszy generał, nie od razu zdradził się z domysłami, lecz najpierw zasięgnął języka i dowiedział się, że żaden rotmistrz Czacki nie figurował nigdy na etacie oficera jego pułku. Przypuszczenia potwierdził adiutant komendanta garnizonu lwowskiego – rotmistrz Józef Możdrzeń, służbista, który w 1932 r. akurat przebywał na kuracji w Krynicy i dostrzegł, że rotmistrz Czacki nosi na mundurze baretki odznaczeń przypięte nie podług hierarchii ważności. A było tego niemało, m.in. Virtuti Militari i trzy Krzyże Walecznych.

Po podejrzanego rotmistrza wysłano kapitana Andrzeja Wójcika z nowosądeckiego I batalionu 1. Pułku Strzelców Podhalańskich z żandarmami, aresztowano i zrewidowano jego pokój. Znaleziono książeczkę wojskową, o której niebawem miano dowiedzieć się, że nie została wydana przez władze wojskowe, lecz spreparowana w drukarni w Miechowie, ponadto inne podrobione dokumenty, w tym pozwolenie na broń i fałszywe pieczątki.

Dochodzenie wykazało, że rzekomy rotmistrz Czacki w rzeczywistości nazywał się Bogumił Czechak, pochodził z Uścieczka koło Zaleszczyk, a rękę utracił nie na wojnie, lecz nabawił się straty jeszcze w czasie nauki w gimnazjum w Kołomyi w wyniku nieszczęśliwego wypadku z granatem. Niebawem sąd w Nowym Sączu skazał go na więzienie za podszywanie się pod oficera i pasożytowanie na cudzy koszt.

Spragnione kobiety

Krynica działała na oszustów jak magnes. W tygodniku „Tajny Detektyw” pisano: „Nie brakło tam fałszywych lekarzy, którzy ordynowali z dużym powodzeniem do czasu ich zdemaskowania” (…)

Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Cały tekst przeczytasz w najnowszym DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Reklama