Artur Kapelko dla dts24: wpływy do Sandecji wzrosły o 100 procent

Artur Kapelko dla dts24: wpływy do Sandecji wzrosły o 100 procent

Prezes klubu MKS Sandecja SA Artur Kapelko opowiada o minionym sezonie oraz o tym, co będzie w kolejnym…

Skończył się sezon, dziwny, przerwany w związku z rygorami wynikającymi z epidemii. Jak pan go ocenia, z punktu widzenia prezesa, który musiał się zmagać ze stroną organizacyjną i sportową?

– Niezwykle dobrze mimo tego, że pandemia przerwała granie. Byliśmy naprawdę dobrze przygotowani do sezonu po obozie w Chorwacji. Pierwsze cztety punkty na wyjeździe, czyli w Tychach, pierwszy punkt, gdzie tak do końca drużyna jeszcze nie uwierzyła w siebie. Ale zdaniem bezstronnych obserwatorów, a i samego GKS Tychy, byliśmy lepsi. Potem dobre zwycięstwo ze Stomilem Olsztyn 3:0. Później pandemia pokrzyżowała nam trochę szyki, ale pod względem sportowym jak i organizacyjnym sezon uważam za bardzo udany, mimo że sinusoida nastrojów była i to duża. Warto dodać, że uplasowaliśmy się cztery punkty nad strefą spadkową. Kilka drużyn za nami, które mają większe budżety, miały dużo większe ambicje sportowe, znalazło się za nami. Zabrakło nam sześciu punktów do miejsc barażowych, dwa mecze zwycięskie i bylibyśmy u góry. Jeśli spojrzymy zaś na sprawy na sprawy organizacyjne…

Tę część zostawmy na później. Niezwykłość tego okresu spowodowała, że przyszedł mały kryzys. Musiał odejść trener Tomasz Kafarski. To była trudna decyzja, bo nie było wiadomo, jak drużyna zareaguje na Piotra Świerczewskiego i Marcina Jałochę. Pierwszy z nich, sądeczanin, znany jest jako wojownik, lubiący grać do przodu. W tych czterech meczach to było widać, choć zdarzały się momenty gry trenera Kafarskiego: podanie, kółeczko, podanie do tyłu, do boku, niech kolega strzela, a ten też kółeczko, podanie do boku, do tyłu…To bardzo denerwowało, nie tylko kibiców, ale również samych piłkarzy, którzy w prywatnych rozmowach o tym mówili.

– Warto przypomnieć, że trener Kafarski przepracował w Sandecji prawie dwa lata, więc wycisnęliśmy go jak cytrynę, dał z siebie maksa, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Natomiast nigdy nie ma dobrego momentu na podjęcie takiej trudnej decyzji, jak zmiana trenera. Spotkaliśmy się  z Radą Drużny po powrocie z Chojnic o 5:30 rano. To nie była przyjemna rozmowa, ale trzeba było wyciągnąć wnioski, dać nowy bodziec zespołowi. Trener Kafarski zostawił tutaj dużo zdrowia, za co mu jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję. Myślę, że dużo ludzi w Nowym Sączu czuje podobnie. Jest za co dziękować. Oczywiście towarzyszyła mi niepewność, ale zasadność tej decyzji mogła się obronić tylko wynikami sportowymi i to się stało. Było sporo nerwów. Pojechaliśmy do Suwałk, podróż trwała aż 12 godzin. Wielu kibiców wyobrażało sobie, że to będzie najłatwiejszy mecz, bo z ostatnią drużyną ligi. A tymczasem wkradła się mała dekoncentracja podczas gry i to pod koniec spotkania, wpadł gol dla rywali i przegrana. A chciałbym dodać, że w Suwałkach ucieszyłby nas wszystkich nawet jedno oczko – wróciliśmy bez punktów więc rozgoryczenie było ogromne. Należy jednak podkreślić, iż w Suwałkach traciły punkty również drużyny, które finalnie wywalczyły awans do Ekstraklasy. Ale warto przypomnieć dwa bardzo dobre mecze Stalą Mielec i Podbeskidziem Bielsko-Biała . Byłem pod wrażeniem gry w Grudziądzu. Mecz z rywalem, który walczył o utrzymanie był bardzo trudny.

Do rozpoczęcia sezonu zostało bardzo niewiele czasu, bo już 16 sierpnia mecze pucharowe. Sandecja zagra z Rakowem. Dwa tygodnie później rusza liga. Od ostatniego meczu nie było żadnych rozmów z zawodnikami. Sprawa jest o tyle trudna, że prawie wszystkim piłkarzom skończyły się kontrakty, niektórzy już zdali sprzęt i wyjechali. Czasu jest bardzo niewiele, terminy gonią.W zasadzie na dziś drużyny nie mamy.

– Na pewno to będzie bardzo trudny oraz intensywny czas. Musimy się z tym zmierzyć, a czekam też na decyzję właścicieli klubu, czyli kogo ratusz będzie chciał widzieć przy Kilińskiego jako osobę (akcjonariusza) odpowiedzialną za jego funkcjonowanie od strony społecznej, biznesowej, finansowej organizacyjnej. Na jakich zasadach takie osoby, firmy będą mogły wejść do klubu. Ja mam takie deklaracje od dwóch podmiotów, czyli zainteresowanie jest.

Słyszałem, że w klubie był wiceprezydent miasta Artur Bochenek, dwóch radnych – Krzysztof Ziaja i Jakub Prokopowicz dając zielone światło do organizowania drużyny. Tak nawiasem mówiąc, trochę późno.

– To prawda, taka deklaracja padła przy drużynie w szatni. Dostaliśmy jako klub taką zgodę, a teraz musimy to uszczegółowić w jakich wymiarach finansowych mamy działać…

Czyli pan jeszcze nie wie jaki będzie budżet?

– To trzeba doprecyzować. My też zgromadziliśmy część środków. Wpływy do Sandecji globalnie wzrosły co najmniej o 100 proc. – mamy się czym chwalić. A z działalności czysto sportowej wpływy są większe cztery i pół raza. Składa się na to Pro Junior System – czyli co najmniej milion złotych, aczkolwiek liczymy na więcej. Czekamy na szczegółowe wyliczenia z PZPN. Spadły Wigry, które prowadziły, ale otrzymają tylko połowę stawki. To także transfer Thiago, to złota gwiazdka Akademii Sandecji – 150 tys. zł, to przychody z transferów AS. Otrzymamy także pieniądze z telewizji.

Ile tak naprawdę potrzeba pieniędzy na sezon by zespół był w środku tabeli, bliżej góry niż dołu?

– Tak się nie da powiedzieć. Są np: kluby, które spadły mając 9 mln zł. Ja uważam, że z budżetem między 6 a 8 mln zł, cel, czyli środek tabeli jest do zrealizowania. Ale warto przypomnieć, że w tym sezonie wszystko było inaczej. Środek tabeli nie dawał gwarancji bytu. Np. taka drużyna jak Chrobry była na dnie, by pod koniec otrzeć się o baraże.

Sądziłem, że wystarczy niższy budżet, tak jak było w latach poprzednich. Ile kosztuje utrzymanie stadionu?

– To jest dość skomplikowana wyliczanka, a musimy się z tym zmierzyć. Czekają nas trudne rozmowy w ratuszu. Np. znaczną część modernizacji ponosi klub. My płaciliśmy za konserwację transformatora, a światła przy TV muszą być włączone, kupiliśmy podgrzewacze do wody, itd… To trzeba liczyć, jest bardzo wiele rzeczy, za które trzeba płacić.

A ile osób jest zatrudnionych w klubie, bo mówi się, że na etatach jest 16, nie licząc drużyny?

– Na dzisiaj to jest sześć osób, czyli absolutnie niewiele. W klubach ekstraklasowych dział prasowy liczy więcej ludzi niż u nas etatowcy. Nie mamy rozbudowanej administracji.

Panie prezesie. Do rozpoczęcia rozgrywek zostało ledwie kilkanaście dni. Zawodnicy się rozjechali na urlopy. Z kim chce pan rozmawiać, kogo zatrzymać? Kto będzie trenerem?

– Już rozmawiamy z tymi, którzy zostali na miejscu. To jest bardzo pilna sprawa. Trzeba zabezpieczyć w pewnym wymiarze budżet by rozmawiać.A  co do trenera, to rozmawiamy z kilkoma osobami. Sądzę, że do niedzieli będziemy wiedzieli, kto poprowadzi Sandecję. Piotr Świerczewski nie był zainteresowany dalszą współpracą, chciał pomóc w trudnym czasie drużynie, jest związany z Nowym Sączem i Sandecją, a osoba z takim bagażem sportowych doświadczeń to wartość dodana i dla klubu i dla miasta.

Ilu zawodników jest pan w stanie zatrzymać? Jak odejdzie najbardziej doświadczona grupa piłkarzy, to w sezonie będzie trzeba zbierać, a samą Akademią nie wypełni się składu.

– Ja zakładam, że połowę tych piłkarzy zatrzymamy. Liczę na tych najbardziej doświadczonych. Cieszymy się z Pro Junior System, „Złotej gwiazdki” Akademii, ale za młodego piłkarza inny musi cztery razy więcej biegać na boisku. Samą młodością niewiele zwojujemy. Dlatego dziękuję starszym piłkarzom, za to, że wprowadzali młodzież do gry na seniorski szczebel.

Ale żeby zatrzymać dobrego piłkarza, to trzeba coś dać, czyli pieniądze. Jak to będzie wyglądać w tym sezonie? Gaże będą podobne, obniżone?

– Tak, bez pieniędzy się nie da. To jest oczywiście bardzo indywidualna sprawa. Ale trudno mi sobie wyobrazić, że piłkarz, który zagrał dobry sezon teraz ma zarabiać mniej. Oczywiście jeżeli nasze propozycje będą się mocno rozmijały z oczekiwaniami danego piłkarza, to się rozstaniemy. Ale to jest normalna kolej rzeczy. Może dojść do sporej rotacji w składzie.

To tak na koniec: jaki plan zakłada pan na ten sezon?

– Tak naprawdę o planach będzie mówić będzie można mówić w okolicach października, listopada, jak zobaczymy na co stać drużynę, którą zmontujemy. Na pewno wyzwaniem będzie dalsze wprowadzanie młodzieży do seniorskiej piłki. Ale w otoczeniu, jeszcze raz podkreślę, doświadczonych piłkarzy.

Dobrze, ale w przyszłym sezonie np: nie dostaniemy licencji z powodu braku podgrzewanej murawy.

– Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Władze miasta obiecują, że stadion będzie gotowy, w tym z podgrzewaną murawą. Wszyscy na to liczymy. Mam nadzieję, że sprawy związane z modernizacją czy przebudową stadionu będą na tyle dynamiczne, że zdążymy z procesem licencyjnym. Do nadrobienia jest stracony czas sprzed kilku lat, to jest taka trochę kula u nogi. Jednak z drugiej strony są aktywa. Wiemy z doświadczeń innych klubów, że nie wolno przeszacować obiektu. W wielu miastach pobudowano potężne stadiony, które dziś stoją puste, a podczas meczu są wypełnianie tylko częściowo i trudno je zapełnić.

Kiedy ruszą prace przy stadionie?

– To pytanie nie do mnie, tylko do ratusza. Oczywiście tak jak większość kibiców chciałbym, żeby ruszyły już wczoraj, ale mam świadomość skomplikowanej procedury, jeszcze raz podkreślę, że trzeba tu nadrobić kilka lat opóźnienia. Mam jednak nadzieję, że w tym roku ruszy budowa obiektu.

Rozmawiał Jerzy Cebula

 

Reklama