Strażackie wspomnienia. Ktoś podpalił ośrodek wypoczynkowy

Strażackie wspomnienia. Ktoś podpalił ośrodek wypoczynkowy

strażackie wspomnienia, pożar Cieniawa

17 stycznia 2010, mroźna noc, Cieniawa w gminie Grybów. Strażacy otrzymali zgłoszenie o godzinie 3:01. Gdy dotarli na miejsce, płomienie strzelały w niebo z ośrodka wypoczynkowego. Funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej szybko zorientowali się, że doszło do podpalenia.

Działania związane z pożarem budynku ośrodka wypoczynkowego w miejscowości Cieniawa trwały 9 godzin i 53 minuty. Wzięło w nich udział 6 zastępów PSP i 10 zastępów OSP – w sumie 76 strażaków.

– Pożarem objęty był w całości dach na budynku ośrodka. Ogień wydobywał się z pokoi na poddaszu, okien na bocznej klatce schodowej oraz ze strychu. Wewnątrz budynku pożarem objęte były pokoje na parterze i pierwszym piętrze, bezpośrednio przylegające do bocznej klatki schodowej. Przy głównych drzwiach wejściowych paliło się pomieszczenie portierni – takie informacje można znaleźć w strażackiej relacji z tamtej akcji.

Pomieszczenia na wszystkich kondygnacjach były zadymione. Co więcej, pożar szalał też w znajdującym się obok drewnianym budynku gospodarczo-magazynowym.

Funkcjonariusze PSP zanotowali wtedy, że w głównych drzwiach do ośrodka była wybita szyba, a okno w pomieszczeniu piwnicy, gdzie stał stół bilardowy, było otwarte. Stróż, który dotarł na miejsce, poinformował strażaków, że w budynku nie przebywali żadni ludzie. Jak wspomina komendant miejski PSP w Nowym Sączu st. bryg. Paweł Motyka, w tamtym czasie ośrodek był wykorzystywany w głównej mierze przy organizacji większych imprez okolicznościowych.

Działania

Na miejsce zadysponowano podnośnik, cysternę i okoliczne zastępy OSP. Powiadomiono też grupę operacyjną komendy miejskiej, pogotowie gazowe i energetyczne.

– Po wstępnym rozpoznaniu sytuacji oraz odłączeniu dopływu prądu i gazu do budynku na głównych wyłącznikach znajdujących się na ścianie ośrodka podjęto decyzję o podaniu dwóch prądów wody w natarciu z zewnątrz na palące się pomieszczenia poddasza. Równocześnie kolejni ratownicy w aparatach ochrony dróg oddechowych byli wprowadzani do wnętrza budynku i podawali kolejne prądy, jeden przez otwarte okno piwnicy, drugi przez uszkodzone drzwi wejściowe – zapisali funkcjonariusze PSP w raporcie.

Strażacy podawali też wodę z działka zamontowanego w koszu podnośnika. Natomiast zastępy z OSP Grybów i OSP Mystków zajęły się gaszeniem pożaru budynku gospodarczego.

Pożar ośrodka został zlokalizowany o godzinie 4:20, czyli od tego momentu już się bardziej nie rozprzestrzeniał. Następnie strażacy sprawdzali kolejne pomieszczenia wewnątrz budynku, oddymiali je i wietrzyli. Trwała rozbiórka i dogaszanie budynku gospodarczego.

Podpalenie

Na miejsce dotarł Paweł Motyka, będący wówczas zastępcą komendanta miejskiego. Wraz z kierowniczką ośrodka i policjantami dokonał oględzin budynku. Ustalono, że przyczyną pożaru było najprawdopodobniej podpalenie.

– Świadczył o tym równoczesny czas zapalenia się budynku gospodarczego i głównego, które były oddalone od siebie o około 30 metrów, wybita szyba w drzwiach wejściowych, otwarte okno w piwnicy, wyważone drzwi do pomieszczeń piwnicy, gdzie znajdował się bar oraz przygotowane do podpalenia sterty z krzeseł, firanek i innych łatwopalnych rzeczy w trzech pokojach – czyta komendant Motyka w dokumentach sprzed lat.

Sprawą zajmowała się później policja.

Utrudnienia

Akcja była długa i trudna. Węże pożarnicze i autopompy marzły, a strażacy byli coraz bardziej wychłodzeni, dlatego też podmieniono zastępy z OSP. O 8:23 zmienili się też strażacy z PSP. Nadal dogaszano obiekt i jego wyposażenie.

– Spaleniu uległo poddasze oraz dach na połowie budynku ośrodka wypoczynkowego. Druga połowa dachu uległa nadpaleniu. Pokoje na poddaszu wraz z wyposażeniem uległy spaleniu, pościel składowana w magazynie podręcznym, wyposażenie pokoi na pierwszym piętrze, pomieszczenie recepcji oraz przylegające do niego pomieszczenia magazynowe wraz z wyposażeniem, budynek gospodarczo-magazynowy wraz z wyposażeniem w całości  – wymieniali funkcjonariusze PSP w raporcie.

Sporym utrudnieniem dla strażaków była oblodzona droga dojazdowa do ośrodka, a także niska temperatura, która powodowała zamarzanie wody w wężach i odzieży ochronnej na ratownikach. Ponadto nie wszystkie jednostki OSP posiadały wtedy sprzęt ochrony dróg oddechowych i przeszkolonych do jego używania ludzi. Działań nie ułatwiał też skomplikowany układ pomieszczeń w budynku i fakt, że część wewnętrznych drzwi była zamknięta. Na miejscu nie było od razu właściciela lub osoby zarządzającej ośrodkiem

– Pamiętam ten pożar, bo był blisko miejsca, w którym mieszkam i byłem tam dość szybko. Byliśmy wtedy w okrojonym składzie, bo dzień czy dwa wcześniej nasza grupa poszukiwawcza wyjechała do trzęsienia ziemi na Haiti. A tu przytrafił się pożar, który został zaliczony do pożarów dużych. Z tego co wiem, ten ośrodek po pożarze przestał funkcjonować – opowiada st. bryg. Paweł Motyka.

Strażackimi wspomnieniami dzielimy się z okazji tegorocznego jubileuszu

150-lecia zawodowego pożarnictwa na Sądecczyźnie.

Szukaj kolejnych artykułów już wkrótce na dts24.pl.

Oto wszystkie opublikowane do tej pory artykuły z cyklu „strażackie wspomnienia”:

fot. archiwum PSP w Nowym Sączu

Reklama