Strażackie wspomnienia. W nocy płomienie wystrzeliły w niebo

Strażackie wspomnienia. W nocy płomienie wystrzeliły w niebo

pożar Nowy Sącz, strażackie wspomnienia

19 maja 2008 roku w Nowym Sączu słońce wzeszło o godzinie 04:46. Strażacy w wirze pracy przy ulicy Głowackiego być może nawet nie zauważyli tego momentu. Od godziny 1:00 walczyli z ognistym żywiołem, który pochłaniał budynek usługowo-magazynowo-produkcyjny.

Działania przy ulicy Głowackiego w Nowym Sączu, którymi dowodzili Marian Marszałek, Waldemar Kuźma oraz Jacek Gucwa, trwały 6,5 godziny. Brało w nich udział 7 zastępów PSP – 15 strażaków, 6 jednostek OSP KSRG – 31 strażaków oraz 5 druhów z jednostki OSP nie należącej do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Byli to strażacy z Nowego Sącza, Biegonic, Podegrodzia, Starego Sącza, Niskowej, Olszanki i Stadeł.

Palił się drewniany, parterowy budynek pokryty papą i blachą. Gdy strażacy dotarli na miejsce, pożarem objęta była cała przestrzeń poddasza na krótszej części oraz na środku dłuższej części budynku w kształcie litery „L”. Płomienie wydostawały się już na zewnątrz, a kłęby dymu unosiły w niebo.

Działania

Pierwsze zastępy dojechały do pożaru od ulicy Dojazdowej od strony firmy Olma.

– Osoba zgłaszająca pożar poinformowała od pożarze budynku od strony tej firmy. Był to portier – zanotowali wtedy funkcjonariusze PSP. – Po przeprowadzeniu rozpoznania przemieszczono zasępy od frontu budynku, to jest od ulicy Głowackiego, gdzie intensyfikacja pożaru była największa i była możliwość wprowadzenia prądów wody przez podniesioną część dachu. Była ona kryta eternitem i on odpadł już od konstrukcji dachowej.

W odległości około dwóch metrów od pożaru znajdował się budynek i magazyn hurtowni farb, lakierów i rozpuszczalników, co stanowiło bardzo duże zagrożenie. Z drugiej strony natomiast na placu parkingowym w odległości około 7 metrów od płonącego obiektu stał rząd samochodów ciężarowych i naczep.

Strażacy podawali prądy wody zarówno w natarciu, jak i w obronie. Ogień gasili też ze specjalnego działka. Z uwagi na rozmiary pożaru do działań zadysponowano kolejne zastępy, między innymi cysternę z PSP oraz podnośnik. Na miejsce przyjechali też pracownicy pogotowia wodociągowego, z którymi zadecydowano o podniesieniu ciśnienia w sieci hydrantowej przy ulicy Głowackiego.

– Pracownicy firmy przemieszczali parkujące tam TIRy w inne miejsca. Zadysponowano grupę operacyjną z komendy miejskiej – czyta w strażackim raporcie sprzed lat komendant miejski PSP st. bryg. Paweł Motyka. – W wyniku prowadzonych działań pożar został opanowany. W dalszej kolejności prowadzono prace związane z dogaszaniem pożaru oraz rozbiórką elementów konstrukcyjnych budynku. W tej fazie ograniczono liczbę prądów wody do czterech. W miarę postępów prac wycofywano kolejne jednostki.

Zniszczenia

Ściany budynku miały drewnianą konstrukcję, wypełnione były wełną mineralną, obite płytą wiórową i regipsem. Strop tworzyły płyty wiórowe, deski, a dach był o drewnianej konstrukcji i pokryty płytą wiórową, deskami, lepikiem, papą i blachą. Większość tego materiału bardzo łatwo się paliła.

Właścicielem obiektu był Miejsko-Gminny Związek Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych. W strażackim raporcie znaleźć można informacje, że w środku znajdował się między innymi zakład krawiecki, magazyn materiałów tekstylnych, tkaniny tapicerskie, wyroby w balach, pomieszczenia administracyjno-biurowe, archiwa Miejsko-Gminnego Związku Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych.

W całości spalił się dach obiektu, strop i większość ścian, zakład krawiecki i jego wyposażenie, archiwum, towar hurtowni ogrodniczej, materiały obiciowe, tkaniny i wyposażenie biur. Ponadto z powodu wysokiej temperatury lekko przytopiły się cztery plandeki na naczepach samochodów ciężarowych. Uratowano hurtownię farb i lakierów, naczepy z towarem i ciągniki siodłowe oraz magazyn wyrobów plastikowych.

Nie ustalono, co było przyczyną pożaru.

Komendant Motyka nie uczestniczył w tych działaniach, ponieważ był na urlopie. Pamięta jednak z opowieści kolegów, że strażacy przeżyli chwilę grozy, gdy jeden z samochodów pożarniczych podjechał blisko płonącego budynku, nagle zgasł i nie mógł odpalić.

Na miejscu zdarzenia oprócz strażaków były patrole policyjne, które ograniczały ruch w rejonie działań gaśniczych, pogotowie energetyczne i pogotowie wodociągowe.

Jak wspomina st. bryg. Paweł Motyka, w tamtym okresie gdzieś na północy Polsce płonęły budynki socjalne o podobnej konstrukcji. Ginęli ludzie. Obiekt w Nowym Sączu na szczęście nie był mieszkalny, więc nikomu nic się nie stało.

W strażackim archiwum znalazło się sporo zdjęć z pożaru przy ulicy Głowackiego w Nowym Sączu z 19 maja 2008 roku. Obszerną galerię można obejrzeć pod tekstem.

Strażackimi wspomnieniami dzielimy się z okazji tegorocznego jubileuszu

150-lecia zawodowego pożarnictwa na Sądecczyźnie.

Szukaj kolejnych artykułów już wkrótce na dts24.pl.

Oto wszystkie opublikowane do tej pory artykuły z cyklu „strażackie wspomnienia”:

fot. archiwum PSP w Nowym Sączu

Reklama